Kibole na traktorach

Rolnicy nigdy nie cieszyli się specjalną sympatią Donalda Tuska. Podobno premier nie spotkał się z nimi od 6 lat. No bo od czego jest wicepremier z PSL-u albo „zielonokoniczynkowy” minister rolnictwa.

Rolnik to przedstawiciel tej grupy społecznej, która blokuje traktorami co popadnie i chce pieniędzy to na to, to na tamto. Od interwencji na rynkach rolnych do najróżniejszych dopłat czy pomocy po klęsce żywiołowej. Nie mówiąc o tym, że pazerni rolnicy chcą kupować polską ziemię! Ponadto rolnicy nie lubią rządu. A to przecież dzięki Tuskowi rolnicy dostaną „więcej” pieniędzy z PROW 2014-2020.

Ale miarka się przebrała. Niedawno organizacje rolnicze zapowiedziały udział we wrześniowych protestach „Solidarności”. Rolnicy stali się kolejną znienawidzoną przez rząd grupą zawodową. Na efekt nie trzeba było czekać. Pojawiły się w mediach ataki na rolników, artykuły – perły dziennikarstwa o kombinujących rolnikach. W internecie uaktywnili się rolniczy hejterzy.

Na dniach na gazeta.pl pojawił się artykuł „Unijne naj: Największa dopłata dla rolnika”. Tytuł oczywiście miał trafić do wyobraźni lemingów jak wlewka do żwacza. Rolnika? Dla jakiego rolnika? Artykuł dotyczył spółki Top Farms będącej spółką z o.o. z kapitałem angielskim i irlandzkim.

Ale artykuł rozszedł się po internetach, pewnie nie czytany dokładnie, bo po co czytać o jakimś rolniku co 10 baniek dopłat rocznie bierze…

Dodaj komentarz